Przypowieść o nienasyceniu

Od z pozoru niewinnej zapobiegliwości do grzechu chciwości jest bardzo blisko. Pracujemy, zarabiamy, kupujemy, gromadzimy? Jeszcze to by się przydało, jeszcze to jest potrzebne. A to już jest niemodne, nienowoczesne… W miejsce wyrzucanych gabarytów pojawiają się nowe graty. Gromadzimy coraz więcej rzeczy i urządzeń, potrzebnych i niepotrzebnych. Ta dzisiejsza ewangeliczna przypowieść jest opowieścią o ludzkim nienasyceniu. Gdy mamy trochę, chcemy więcej! Gdy mamy więcej, brakuje jeszcze trochę! I tak w koło! Czasami słyszymy o ludziach w podeszłym wieku, którzy mają zawalone mieszkania stertami gazet, pudełek, bo wszystko się przyda, wszystko jest ważne, i nie zamierzają się tego pozbyć. W środku tego wszystkiego odchodzą? Ale w taki sam sposób dotyczy to także ludzi młodych, aktywnych życiowo. Nienasycona chciwość skrywa w sobie jakiś rodzaj lęku o siebie. I stoi w sprzeczności z zaufaniem Panu Bogu. Bóg, owszem, ale na wszelki wypadek warto się życiowo zabezpieczyć. Św. Paweł pisze do Filipian: To wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim. Uznaję to za śmieci – te słowa to taki swoisty reset wobec wszystkiego, co udało nam się w życiu zgromadzić, a czego nie będziemy mogli zabrać ze sobą na tamten świat. Owszem, może będzie to powodem rodzinnych kłótni, sporów i niezgody trwającej latami. Przy okazji warto siebie zapytać, czy potrafię dzielić się z innymi tym, co posiadam. Czy potrafię być bezinteresowny?? [prob.]

image_print