Dziękczynienie Panu Bogu za zbiory

Wszystko co otrzymujemy jest darem od Pana Boga. Nie trzeba nikogo przekonywać, że Boże błogosławieństwo potrzebne jest każdemu z nas i o pomoc i Boża opiekę należy się modlić, dziękując Stwórcy. Mamy wiele odniesień w Piśmie świętym do pracy rolnika, warto przypomnieć przypowieść o siewcy (Mt 13; 1-9) czy też przypowieść o pszenicy i kąkolu (Mt 13; 24-30)

Pod koniec sierpnia lub na początku września w jedną z sobót lub niedziel obchodzone jest święto dziękczynne za zakończenie prac polowych i udane zbiory. Korzenie tego zwyczaju to czasy przedchrześcijańskie, wtedy święto obchodzono podczas równonocy jesiennej 22/23 września i zwieńczało ono całoroczną pracę na polu. Obecnie dożynki mają religijny charakter i w ich trakcie składa się podziękowanie Panu Bogu przez wstawiennictwo Matki Boskiej za udane plony. Święto plonów zazwyczaj rozpoczyna się mszą świętą, a potem przez wiele miejscowości przechodzą barwne korowody. W ich trakcie odbywają się konkursy, oraz wiele innych atrakcji artystycznych.

W naszym rejonie dożynki nazywane są żniwówką. Korzenie tego święta pogrążone są w bardzo dalekiej przeszłości i sięgają jeszcze czasów pogańskich. Niestety, nie zachowały się opisy, które przybliżyłyby nam tamtejsze zwyczaje, a precyzyjne relacje pochodzą dopiero z XIX wieku. Zasadniczy trzon tych obchodów od lat pozostaje niezmienny. Od zawsze było to święto całej społeczności.

W XIX wieku dożynki były organizowane w dworze gospodarza, do którego należały pola. Po zakończeniu żniw formułował się korowód dożynkowy, a z ostatnich zerwanych kłosów pleciona była korona żniwna. Przystrajano wozy, a następnie udawano się do właściciela pól. Najważniejszym elementem była i do dziś jest właśnie korona, złożona najczęściej z czterech zbóż – żyta, pszenicy, jęczmienia i owsa, które symbolizowały pory roku. Ważny był także chleb ofiarowywany gospodarzowi oraz przyśpiewki, z których także niektóre przetrwały do tej pory. Dopiero w okresie międzywojennym równolegle do tradycji świeckiej zabawy wykształcił się obecny do dzisiaj zwyczaj święcenia płodów rolnych w kościele.

Pamiętajmy, że dożynki to podziękowanie za cały rok rolny, dlatego w tym momencie do ich organizacji przyłączają się także działkowcy, osoby, które mają sad, czy drobną pasiekę. W bardzo wielu gminach jest to teraz święto dla wszystkich mieszkańców. Ostatnio popularne jest stawianie przed gospodarstwem słomianych kukieł gospodarza i gospodyni. Widzimy więc, że ta tradycja zmienia się, przeobraża, ale to świadczy o tym, że jest ciągle żywa.

„Bądź pozdrowiona ziemio rodząca, z dobroci Boga świat odradzająca tonami zboża, chlebnymi kłosami, wstęgami rzeki wonnymi lasami. Bądź pozdrowiona sadów mrokiem, śpiewem pszczół roju zachwyconym wzrokiem pięknością kwiatów, tęczą na niebie i moim sercem bijącym dla ciebie”. (Maria Majchrzak)

[ks. Adam]




Te Deum Laudamus – 75 lat kościoła w Świerklach

Tydzień temu, w niedzielę 28 sierpnia 2024 r., przeżywaliśmy 75 rocznicę poświecenia kościoła w Świerklach. Nasi parafianie związani z tym kościołem, wspólnie ze swoim duszpasterzem przygotowali piękną uroczystość. Uroczystej Mszy św. /sumie/ przewodniczył ks. Tomasz Jałowy, pochodzący z tej cząstki naszej parafii i także wygłosił słowo Boże. W tym słowie nawiązał do dziejów tego pięknego kościółka, a więc jego powstania i rozwoju, w ciągu minionych 75 lat istnienia. Z wdzięcznością wspominaliśmy budowniczych kościoła, kapłanów, którzy pastersko przewodzili istniejącej tu wspólnocie, i wszystkich wiernych, którzy również dzisiaj tworzą i z wielką troską dbają o swój kościółek, o cmentarz i obejście. W swoim słowie powiedziałem, że w tej malutkiej cząstce Kościoła, jaką jest wspólnota w Świerklach, obecny jest cały Chrystus. Tak jak w okruszku eucharystycznym jest cała tajemnica Pana Jezusa, tak nawet w najmniejszej cząstce Kościoła, w najmniejszej wspólnocie, obecna jest pełnia tajemnic Bożych; w głoszonym słowie Bożym, w sakramentach świętych, w zgromadzeniu modlących się wiernych i adorujących Bożą obecność. A wszystko pod przewodnictwem kapłana.

Wspólnota chrześcijan w Świerklach jest bardzo żywa i zaangażowana. Bo czyż jest coś piękniejszego niż służyć Panu Bogu w Jego Kościele, karmić się Jego Słowem i Ciałem. Czasy w których żyjemy są pełne zamętu i niepewności. W Kościele znajdujemy obecność żywego Boga, znajdujemy właściwą drogę, którą jest Chrystus, znajdujemy prawdę, którą także jest On sam. Warto Jemu służyć w Jego Kościele. Szczególnym powodem do radości i pokoju wewnętrznego jest tytuł kościoła: Niepokalane Serce Matki Najświętszej. W Niepokalanowie, do którego niedawno pielgrzymowaliśmy, znajduje się przepiękna kaplica adoracji (jedna z 12 na świecie). Tam, w sercu Matki Bożej jest umieszczony Najświętszy Sakrament. To wymowne wyobrażenie tej wielkiej tajemnicy Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Matki Najświętszej, tak ściśle zjednoczonych ze sobą. A trzeba by dodać, ze również w samym sercu tajemnicy tych serc są nasze serca, istnienie każdego z nas, los naszych rodzin i całego świata. Życzymy całej wspólnocie gromadzącej się w Świerklach, by nadal była zjednoczona w sercu Matki Bożej i w sercu Pana Jezusa. Po uroczystej sumie zostaliśmy ugoszczeni w Sali wiejskiej. Miejsce przy stole było dla wszystkich. Możemy powiedzieć, że również tutaj, w sercach gościnnych świerklan ujawniło się wielkie serce Maryi Niepokalanej i Pana Jezusa. Tak trzymać, bądźcie dalej wierni Kościołowi i Panu Bogu. Bądźcie jednomyślni i gotowi do służby Bogu. Serdecznie Wam dziękujemy za te piękne przeżycia. Bóg zapłać! Te Deum Laudamus. Niech Bóg błogosławi. [ks. Proboszcz Piotr]




Jeśli zapomnimy o tobie, niech Bóg zapomni o nas!!! Wspomnienia z pielgrzymki

W muzeum poświęconym męczeńskiej śmierci bł. księdza Jerzego Popiełuszki, znajdującym się w podziemiach kościoła św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, w Warszawie, wśród wielu eksponatów z „tamtych czasów” widniał transparent właśnie z takim napisem: Jeśli zapomnimy o tobie, niech Bóg zapomni o nas. Dzisiaj, 40 lat po śmierci ks. Jerzego tą wymowną deklarację weryfikuje czas. Owszem, mamy wiele znaków, w naszych rodzinach i wokół siebie, świadczących o tym, jakby Bóg trochę o nas zapomniał. I od razu trzeba by dodać: bo my zapomnieliśmy o Bogu i o Jego świętych i błogosławionych. Już na początku, gdy zaczynałem myśleć o naszej parafialnej pielgrzymce do grobu bł. kapłana Jerzego, byłem zdziwiony, gdy usłyszałem, że tłoku nie ma. A spodziewałem się, że jest inaczej, że będzie trudno znaleźć wolny dzień, wolną godzinę na odprawienie Eucharystii w tym miejscu, że będzie kłopot z dostaniem się do tego pełnego wymowy muzeum. A miejsce i sama postać bł. ks. Jerzego, jego męczeńska historia, nie straciła nic na swoim znaczeniu, jest trochę jak zakopany skarb, którego trzeba szukać i odnaleźć. Temu też służyła nasza pielgrzymka do tego miejsca: by nie zapomnieć, by pamiętać i wciąż odnawiać tę pamięć. Tak sobie pomyślałem: to na pewno jest cisza przed kanonizacją błogosławionego kapłana. A tego wszyscy bardzo potrzebujemy. Daj Boże!

Zacząłem od Żoliborza, ale nasze pierwsze pielgrzymkowe kroki skierowaliśmy do Lasek, na peryferiach Warszawy. Znajduje się tam Ośrodek dla niewidomych, założony przez bł. Elżbietę Różę Czacką. Działa już przeszło sto lat. Błogosławiona Elżbieta to postać, której też nie sposób zapomnieć, kiedy już pozna się jej życiowe losy. Sama niewidoma, która uczyniła tak wiele dla niewidomych, zwłaszcza dla dzieci i młodzieży. Postać niezwykła. Można by powiedzieć niezłomna, choć kiedy się dowiedziała, że już naprawdę nie uzyska utraconego wzroku, prawie się załamała. Przez trzy dni nie wychodziła z pokoju. Gdy jednak wyszła, była przekonana, że musi pójść za radą lekarza, który jej powiedział, by zajęła się tysiącami niewidomych. Właśnie to przyjęła za swoje życiowe powołanie, które właściwie realizuje się aż do dzisiaj, z wielkim powodzeniem. Bł. Elżbieta mocno zapisała się w sercach i w pamięci pielgrzymów. Trzecim miejscem, które mieliśmy szczęście odwiedzić był Niepokalanów – miejsce, o którym się mówi, że zostało wybrane przez samą Niepokalaną. Niepokalana to miejsce wybrała, ale potrzeba było szalonej miłości do Maryi jaka była w sercu św. Maksymiliana, by to miejsce, i wiele innych, nawet w dalekiej Japonii, mogło powstać. W Niepokalanowie czuje się klimat Maryi Niepokalanej, ale czuje się również obecność Jej miłośnika, św. o. Maksymiliana.

Tak, na koniec „wpadliśmy” jeszcze na Jasną Górę, by pozdrowić osobiście Matkę Najświętszą. I właśnie to uczyniliśmy, choć uroczyste Te Deum wyśpiewaliśmy już w Niepokalanowie. To prawda, przed wyjazdem niektórzy łapali się za głowy, że taka wielka grupa, że tyle miejsc chcemy odwiedzić. Okazało się jednak, że otrzymaliśmy od Pana Boga cudowny, długi dzień. I siły, by te wszystkie miejsca odwiedzić, bez pośpiechu, bez niepotrzebnych irytacji. Wyjechaliśmy zgodnie z planem, o 5. rano, i wróciliśmy przed 22.00. Bóg nie zapomniał o nas, i nie zapomni, bo i my odświeżyliśmy naszą pamięć o Nim i o Jego świętych. Pragnę jeszcze raz podziękować wszystkim uczestnikom tej pielgrzymki, za zapał, za wytrwałość i za ducha żarliwej modlitwy. [ks. Proboszcz.]    




Patron dnia – Św. Jan Maria Vianney

Ciekawa była droga życia tego świętego. Ur. się w Dardilly pod Lyonem 8 maja 1786 r. jako syn małorolnego chłopa. Pisać nauczył się dopiero w 17 roku życia. Wkrótce zaczął myśleć o kapłaństwie. Napotkał jednak na wielkie przeszkody. Z powodu słabych zdolności (zwłaszcza do łaciny), dwukrotnie odmawiano mu przyjęcia do seminarium. W czasie studiów również miał niejedną trudność (egzaminy trzeba było składać po łacinie). W końcu, dzięki poparciu i pomocy proboszcza z sąsiedniej miejscowości ks. Abbe Balleya dobrnął do kapłaństwa. Przez dwa lata był wikariuszem, a potem. (1818 r.) rozpoczął duszpasterzowanie w maleńkiej parafii (230 wiernych) Ars, w której pozostał już aż do śmierci. Była to tzw. ciężka parafia; o jej wiernych mówiono, że tylko sam chrzest odróżnia ich od istot nierozumnych. Proboszcz zabrał się energicznie do pracy duszpasterskiej. Nie odznaczał się zbytnią erudycją, więc i jego kazania były bardzo proste, nie obejmowały też szerokiej tematyki. W jego nauczaniu ciągle powracały podstawowe prawdy: o grzechu i jego skutkach, o pokucie i odzyskaniu łaski uświęcającej, o Eucharystii, modlitwie… Wkrótce jednak przekonano się, że w jego prostych słowach zawarta jest niezwykle wielka siła przekonywania. Chciało się go słuchać i trzeba mu było przyznać rację. Niedługo trzeba było czekać, aby wierni odkryli w kapłanie wspaniałego spowiednika, prawdziwego lekarza duszy. Przenikał sumienia, czytał w sercu człowieka, widział nawet przyszłość. W tej sytuacji jest zupełnie zrozumiałe, że do Ars zaczęły napływać tłumy ludzi. Byli tacy, którzy osiadali tutaj na stałe, jednak większość dowoził codziennie dyliżans z Lyonu. Sprowadzała ich nie ciekawość zobaczenia „człowieka niezwykłego”, ile chęć nawrócenia, lub odnowy swojego dotychczasowego życia. Zdarzali się i „ciekawscy”, a nawet złośliwi, ale tych czekała tutaj miła niespodzianka. Pewnego razu miał do Ars przybyć jakiś dziennikarz paryski, który chciał przygotować reportaż ośmieszający ludzką naiwność. Kiedy poprosił ks. Vianneya o wywiad, nie otrzymał go. Świątobliwy proboszcz zaproponował dziennikarzowi spowiedź. Ten próbował się oprzeć, ale w końcu „uległ”. Po zakończeniu spowiedzi, zapytany przez proboszcza, czy chce teraz przeprowadzić wywiad, odpowiedział, że „nie”. Wrócił do Paryża już jako inny, przemieniony duchowo człowiek.  Słuchając spowiedzi pewnego mężczyzny, któremu najwidoczniej brakowało żalu, Święty Proboszcz rozpłakał się i płakał tak długo, aż zaniepokojony tym penitent zapytał o przyczynę. Usłyszał wtedy: „płaczę dlatego, że ty nie płaczesz”. Ten nietuzinkowy kapłan, patron wszystkich proboszczów, choć nie imponował elokwencją a w swoich przechodzonych butach i wytartej sutannie musiał wyglądać bardzo mizernie, był autentycznym gigantem duchowym swojej epoki! Nie oszczędził mu Bóg i cierpień. Nadchodziły listy z pogróżkami, pojawiały się oszczercze pomówienia, wiele przykrości doznał nawet ze strony współpracownika, który miał mu świadczyć pomoc. To nie zniechęcało go. Swoją żarliwą i ufną wiarą, świadectwem ubogiego życia i surową ascezą ks. Jan Vianney pociągnął do Boga parafian i licznych przybyszów. Odmienił ich nie do poznania. Zmarł 4 sierpnia 1859 r. Kanonizowano go w 1925 r. Dla św. Jana Pawła II, który w 1986 r. z okazji 200. rocznicy urodzin Świętego modlił się przy jego grobie, jest – jak wówczas powiedział – „Proboszcz z Ars przykładem silnej woli i kapłańskiej gorliwości”. [ks. Paweł S.]




Niepowtarzalna okazja

Zbliżający się odpust ku czci Świętej Anny to niepowtarzalna okazja, by Panu Bogu oddać chwałę przez serdeczne pośrednictwo babci Pana Jezusa. To wielkie przygotowania, dalsze i bliższe, domowe i parafialne. Na pewno postaramy się wykonać wszystko, by jak najlepiej przeżyć ten odpust, zarówno od strony zewnętrznej, a jeszcze bardziej od strony duchowej. Wielkie sprzątanie domu, kościoła i kaplicy odpustowej, cmentarza i obejścia. Ale to również sprzątanie serca czyli dobrze przeżyta spowiedź święta, udział w liturgii świętej, i to zarówno w wymiarze Eucharystii, ale także udziału w uroczystej procesji do Świętej Anny, i z powrotem. Odpust to wielkie dzieło modlitwy za żyjących i zmarłych. Odpust kojarzy nam się z figurami, sztandarami, z licznie przybyłymi kapłanami, z orkiestrą, ale także z wiernymi z całej okolicy, na których czekamy. To również dobry, uroczysty obiad odpustowy, z gośćmi. Wszystko to można określić wielką liturgią świętą, czyli dziełem całego ludu Bożego. Każdy do tego pięknego dzieła może przyłożyć własne serce i własne ręce. Liczymy na to, że każdy, na swój sposób i podług własnych możliwości przyczyni się do tego dzieła, na większą chwałę Bożą: Ad maiorem Dei gloriam. Stąd też zapraszamy do szerokiego zaangażowania. Wszystkie ręce na pokład.

 Zwracamy się do konkretnych osób, którym powierzamy zadania szczególne:

J. Zdzuj – panowie do baldachimu

M. Kowalczyk – młodzieńcy do figury św. Anny (niedziela, suma)

U. Nowańska – figura MB Fatimskiej – matki (sob., nd. pon.)

G. Czok – sztandar Tercjarzy św. Franciszka (niedziela suma)

E. Rusek – panie do sztandaru Bractwa Różańcowego (niedziela suma)

E. Koszyk – sztandar Bractwa św. Anny (niedziela suma)

J. Kinder – sztandar strażaków (niedziela suma)

J. Michurska – sztandar Marianek (niebieski)

W. Zowada – Sztandar Maryjny (z kościoła) (niedziela suma)

H. Galus – szafarze

W. Starosta, J. Stefaniszyn – nagłośnienie

 Liczymy na to, że odpowiedzialni za te zadania znajdą chętnych w gronie swoich bliskich i znajomych. Miejmy otwarte serca. Niech każda propozycja zostanie przyjęta jako wielki zaszczyt i honor dla uświetnienia naszych odpustowych uroczystości. A wszystko ku chwale Bożej oraz ku czci św. Anny, Matki Bożej i naszych Świętych Patronów.

[ks. Proboszcz]




Najdroższa Krew Pana Jezusa

Wakacje nabierają powoli rozpędu ku uciesze dzieci i młodzieży. Przyszedł upragniony czas odpoczynku i relaksu. W najbliższy poniedziałek rozpocznie się miesiąc lipiec, który na pewno będzie wypełniony przeróżnymi wakacyjnymi atrakcjami, wyjazdami, zwiedzaniem ciekawych miejsc, zachwytem nad pięknem Boga w otaczającej nas przyrodzie. Miesiąc lipiec ma również duży ładunek duchowy. Tak jak miesiąc czerwiec poświęcony jest adorowaniu Najświętszego Serca Pana Jezusa, tak lipiec skupia się na kontemplacji Jego Najdroższej Krwi. Krwi, która jest dla wierzących symbolem nieodzownej Miłości silniejszej od śmierci, oddającej się w całości dla zapewnienia nam życia wiecznego. Najdroższa krew Jezusowa, ostatecznie przelana za nas na krzyżu, wspomniana została w Piśmie Świętym kilkakrotnie. Podczas modlitwy w Ogrodzie Oliwnym na czole Zbawcy pojawił się krwawy pot. W scenie biczowania, ukoronowania cierniem Jego skroni i ukrzyżowania, człowiek przyczynił się do umęczenia Najświętszego Ciała, które z pokorą gotowe było przyjmować wszystko w imię bezgranicznej Miłości. Z przebitego włócznią Serca Pana, natychmiast wypłynęła krew i woda – symbole pojednania Boga z człowiekiem. Krwawa ofiara z Baranka Paschalnego i oczyszczająca woda, jako znak chrztu i życiodajnej siły. Początki oficjalnego kultu Najdroższej Krwi, sięgają XIX wieku. W 1849 roku, papież Pius IX wydał dekret Redempti sumus, w którym ustanowił pierwszą niedzielę lipca, dniem kontemplacji Najdroższej Krwi. Od tamtej chwili było to święto obchodzone przez cały Kościół Katolicki. Następnie papież Pius X, w 1914 roku, sprecyzował datę, wyznaczając obchody liturgiczne na 1 lipca. Rangę uroczystości zyskały one w 1934 roku, za sprawą papieża Piusa XI. Obecnie, za sprawą reformy kalendarza dokonanej przez papieża Pawła VI w 1970 roku, uroczystość ta połączona jest z czerwcowymi obchodami święta Bożego Ciała i funkcjonuje pod nazwą: Uroczystości Najświętszego Ciała  i Krwi Chrystusa, w całym Kościele Katolickim. [ks. Wikary]




Modlitwy na wakacje

Modlitwa o dobre wykorzystanie urlopu

Boże – Stwórco, który kazałeś nam być na ziemi turystami i pielgrzymami w drodze do Twojego domu spraw, abyśmy w tej naszej wędrówce kierowali się Twoimi przykazaniami, posilali się Twoim chlebem na Eucharystii i cieszyli się pięknem otaczającego świata. A to wakacyjne wypoczywanie niech będzie przedsmakiem wiecznego odpoczynku w Tobie. Trójco Przenajświętsza, błogosław nam w dobrym i świętym odpoczywaniu i naucz nas odkrywać Bożą obecność w pięknie natury. Amen.

Piękna modlitwa codzienna

Jezu, zanurzam w Twojej Przenajdroższej Krwi cały ten rozpoczynający się  dzień, który jest darem Twojej nieskończonej miłości. Zanurzam w Twojej Krwi siebie samego. Wszystkie osoby, które dziś spotkam, o których pomyślę czy w jakikolwiek sposób czegokolwiek o nich się dowiem. Zanurzam moich bliskich i osoby powierzające się mojej modlitwie. Zanurzam w Twojej Krwi, Panie, wszystkie sytuacje, które dziś zaistnieją, wszystkie sprawy, które będę załatwiać, rozmowy, które będę prowadzić, prace, które będę wykonywać i mój odpoczynek. Zapraszam Cię, Jezu, do tych sytuacji, spraw, rozmów, prac i odpoczynku. Proszę, aby Twoja Krew przenikała te osoby i sprawy, przynosząc według Twojej woli uwolnienie, oczyszczenie, uzdrowienie i uświęcenie. Niech dziś zajaśnieje chwała Twojej Krwi i objawi się jej moc. Przyjmuję wszystko, co mi dziś ześlesz, ku chwale Twojej Krwi, ku pożytkowi Kościoła świętego i jako zadośćuczynienie za moje grzechy, składając to wszystko Bogu Ojcu przez wstawiennictwo Maryi i św. Józefa. Oddaję siebie samego do pełnej dyspozycji Maryi i św. Józefa, zawierzając Im moją przeszłość, przyszłość i teraźniejszość, bez warunków i bez zastrzeżeń. Amen.

Modlitwa osobista

Naucz mnie Panie dobrze wypoczywać i spędzać wolny czas. Proszę Cię, abym umiał dostrzegać piękno przyrody, abym na nowo nauczył się zachwycać otaczającym mnie światem, tak jak kiedyś, gdy byłem małym dzieckiem. Panie, błogosław wszystkim, którzy wyjeżdżają na wakacje, aby spędzili dobre ten czas. Dziękuję, że nie zapominasz o tych wszystkich, którzy nie mogą wyjechać z braku środków lub z powodu choroby. Panie, zmiłuj się nad nami i spraw, aby ludzie byli dla siebie dobrzy. Dzięki Ci, Panie. Amen

Kochani, to tylko propozycje wakacyjnych modlitw. Przecież nie zawsze potrafimy modlić się „po swojemu”, spontanicznie. Niech te trzy, spośród wielu wybrane, towarzyszą nam na wakacyjnych szlakach. Niech nam pomogą w przeżywaniu naszej wakacyjnej codzienności, i niech ją uczynią jeszcze piękniejszą. Niech Pan Jezus w każdej wakacyjnej chwili będzie z Wami. Niech Wam Bóg obficie błogosławi. Życzę szczęśliwej podróży, cudownych przeżyć, wytchnienia. I nie marnujcie cennego wakacyjnego czasu. Pamiętajcie też o nas, i szczęśliwie wracajcie do domu. ks. Proboszcz.




Sycylijskie kontrasty

Szczęśliwie wróciliśmy z Sycylii. Po dwóch nieudanych próbach wreszcie się udało. Nie warto rezygnować, nie warto się poddawać. Sycylia jest ciekawa. Wielu z nas kojarzy Sycylię z największym i najwyższym (3323 m n.p.m.) czynnym wulkanem Europy – Etną. Etna dominuje nad całą okolicą. Toteż jej widok towarzyszył nam od samego początku, to z jednej, to z drugiej strony. Z powodu jej 260 kraterów, częstych erupcji pyłów, popiołów Etna niszczy, ale również buduje, użyźnia. I cały czas kopci. Stolicą Sycylii jest Palermo, które zwiedzaliśmy na końcu. Jednym z pierwszych miast, jakie zwiedzaliśmy były Syrakuzy. Stosunkowo niedawno, 23 sierpnia 1953 r., wydarzył się tam cud. Wydarzenie miało miejsce w domu młodego małżeństwa Antoniny i Angela Jannuso. Młoda para otrzymała w prezencie ślubnym ubogi wizerunek Niepokalanego Serca Maryi, który wisiał nad łóżkiem. Antonina bardzo źle znosiła czas oczekiwania na urodzenie dziecka. Miała takie konwulsje, jakby rozrywały się jej wnętrzności, nawet zupełnie straciła wzrok. Był to moment, w którym z oczu Matki Bożej z obrazka zaczęły płynąć łzy. Gdy próbowano ocierać łzy z twarzy Maryi, w jej oczach natychmiast pojawiały się nowe, które następnie spływały po policzkach. Cud ten został uznany przez Kościół. 6 listopada 1994 r. sanktuarium Matki Bożej Płaczącej w Syrakuzach zostało poświęcone przez Papieża Jana Pawła II. Nowoczesna, betonowa (102 m. wysokości) świątynia, w której znajduje się obraz Płaczącej Maryi wyraźnie kontrastuje z licznymi kościołami i katedrami, sięgającymi pierwszych wieków chrześcijaństwa. W naszej wędrówce po wyspie codziennie towarzyszyły nam widoki wulkanu, ale także brzegi błękitnego morza Jońskiego, Tyrreńskiego, czy Śródziemnego. Każde miasteczko miało swój niepowtarzalny urok i zabytki. Cudowne widoki, które podziwialiśmy z wnętrza autokaru. Drogi na wyspie są bardzo dobre, pokonywaliśmy wiele tuneli i mostów. I tu kolejny kontrast. Bo mimo tak dobrze rozwiniętej sieci dróg nie udało się jeszcze zbudować mostu, który by połączył wyspę z Italią kontynentalną. A powód jest jeden: nie chce tego mafia. Bo niestety na tej pięknej wyspie wciąż działa mafia i nęka ludzi. Ostatnie trzy dni mieszkaliśmy w miejscowości Capaci, w której 30 lat temu miał miejsce okrutny zamach, w którym zginęło wiele osób walczących z mafią. Tę tragedię upamiętnia pomnik przy autostradzie. Innym wymownym śladem działalności mafijnej jest grób zamordowanego kapłana znajdujący się w przepięknej katedrze ku czci Matki Bożej Wniebowziętej. A chodzi o grób bł. Józefa Puglisi. Zamordowany 1993 r., w dniu swoich urodzin. Bo takie jest prawo mafii: twoje życie trwa od narodzin do rocznicy urodzin. Jeśli prześladujesz mafię musisz umrzeć; w dniu twoich urodzin nastąpi twoja śmierć. Don Puglisi był proboszczem w jednej z dzielnic Palermo. Pomagał dzieciom i młodzieży, wykorzystywanym przez mafię m.in. do dystrybucji narkotyków. Kapłan gromadził tych młodych wokół siebie, stworzył dla nich szkołę, miejsce spotkań, boisko, uczył ich wiary. Mafia mu tego nie darowała. Sarkofag w którym są szczątki kapłana wyobraża kłos. Don Giuseppe był ziarnem rzuconym w ziemię, które wydaje dzisiaj błogosławione owoce. Dzień w którym odebrano mu życie, był dniem narodzin dla nieba. Sycylia bella, pełna kontrastów. Piękno zdecydowanie przerasta brzydotę. Słońce Sycylii rozświetla ciemności ludzkiego zła. Niepowtarzalny widok na plażę w Cefalu i na cudowną starówkę na wzniesieniu, u zbocza góry, z przepiękną katedrą, ze złotą mozaiką Chrystusa Pantokratora – wszystko to prowokowało do wielbienia Boga Stwórcy. Codziennie sprawowaliśmy Eucharystię, codziennie modliliśmy się i wspominali tych, którzy pozostali w domu. [ks. proboszcz]    




Religia w szkole?

Wiele mówi się ostatnio o religii w szkole. Jest wielu zwolenników i przeciwników tej lekcji w siatce szkolnych godzin. Opinie są róże, czasami bardzo skrajne i niejednokrotnie wywołujące wiele emocji. Przez wieki razem z innymi przedmiotami uczono przez Kościół, który niósł „oświaty ganek” wtedy, kiedy jeszcze państwa o nauczaniu nie myślały. Teologia jest nauką. Religia jest lekcją wiedzy, jak każda inna, która wchodzi w skład edukacyjnego realizmu. Uczniowie nie mają obowiązku chodzić na lekcje religii. Każde dziecko w Polsce nie musi być ochrzczone, nie musi iść do I Komunii, nie musi chodzić na katechezę. Jeżeli jest zmuszane przez rodziców czy podlega presji środowiska, to nie jest to wina Kościoła. Wypisywanie się z religii niekoniecznie musi być oznaką szczególnego znienawidzenia Kościoła. Może być zwykłym skorzystaniem z okazji. Gdyby uczniowie mieli możliwość wypisywania się z fizyki, chemii, historii czy czegokolwiek innego, to na niektóre lekcje nikt by nie chodził. Kolejna kwestia to przemyślenie sprawy liczby godzin religii w szkole. W salkach nie było dwóch godzin i jakoś ludzie nie potracili wiary, to może te dwie godziny wcale nie są konieczne. Są takie klasy (maturalne) czy szkoły (branżowe), gdzie liczba godzin katechezy wydaje się nieproporcjonalna do tego, ile czasu poświęca się innym przedmiotom. Kolejna sprawa, dość delikatna, to pieniądze dla nauczycieli religii, które nie są żadną łaską państwa, bo wierzący płacą podatki i mają prawo do edukacji swoich dzieci zgodnie ze swoim światopoglądem. Przecież wszyscy finansujemy partie polityczne, nawet te, z którymi się kompletnie nie zgadzamy, a z pieniędzy katolickich podatników idą fundusze nawet na to, co jest sprzeczne z ich wiarą. Religia w szkole jest jedną z najlepszych form dotarcia do dzieci, młodzieży, rodziców. Może dlatego niektórzy tak bardzo chcą, żeby Kościół nie miał takiej możliwości? Kilkanaście tysięcy arabskich dzieci uczy się w katolickich szkołach w Jerozolimie, gdzie wszystkich katolików jest parę tysięcy. Kościołowi zależy na tym, żeby mieć dostęp do człowieka. Zostawić mu wolność wyboru, ale zbudować do niego drogę. To nasze pierwsze zadanie wynikające z ostatniego słowa Jezusa: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28,19). [ks. Wikary]




Święty Norbert – nasz Patron

Jest tylko jeden święty o tym imieniu. Urodził się ok. roku 1082 w Xanten nad Renem, w znanej wówczas arystokratycznej rodzinie niemieckiej Eden von Genep. Ojciec Norberta był wysokiej rangi urzędnikiem na dworze arcybiskupa metropolity kolońskiego. Młodzieniec zdobywał wykształcenie w Kolonii pod opieką swojego ojca, po czym został przyjęty na zamek cesarza Henryka V. W roku 1115 Norbert został trafiony piorunem, jednakże wyszedł z tego wypadku szczęśliwie. Było to jednak dla niego wielkie przeżycie, zrozumiał, jak blisko był śmierci, jak kruche i niepewne jest to życie doczesne. W wyniku tych przeżyć Norbert udał się do klasztoru benedyktyńskiego w Siegburgu i tam oddał się modlitwie i dziełom pokutnym, wyrzekł się godności kościelnych, dużo rozmyślał. Tutaj też przyjął święcenia kapłańskie, jednakże nie mógł długo przebywać w zacisznym klasztorze, gdyż wezwał go do diecezji biskup z Xanten, gdzie wszedł do kapituły katedralnej. W tym czasie na terenie Niemiec istniał związek wędrujących kapłanów, których celem było propagowanie reform w Kościele. Do tej grupy przyłączył się ks. Norbert. Norbert jako gorliwy kapłan, pełen zapału i radości, odwiedzał miasta dzisiejszej Francji, głosząc Ewangelię i wzywając do pokuty oraz naprawy obyczajów. Ten wielki trud wyczerpał siły misjonarza, który był bliski śmierci. Wrócił więc do Kolonii. Tutaj w uroczystość Bożego Narodzenia, w roku 1121, Norbert wraz z 40 towarzyszami uroczyście ślubował Bogu, że odda się apostolskiej działalności na rzecz reformy obyczajów duchowieństwa i wiernych świeckich. Także wszyscy złożyli ślub czystości, ubóstwa i posłuszeństwa swoim przełożonym. W ten sposób powstał Zakon Kanoników Regularnych zwany też Zakonem Premonstratensów (od miejscowości Prémontré) lub norbertanów (od imienia założyciela). Założyciel premonstratensów był nadal wędrownym kaznodzieją i głosił słowo Boże w północnej Francji, Belgii i Niemczech. Nie wszystkim podobał się nowy zakon, więc w roku 1126 Norbert udał się do Rzymu, aby tam skutecznie bronić swego dzieła. Jako pasterz metropolii magdeburskiej Norbert starał się z gorliwością wprowadzać reformy w duchu papieża Grzegorza VII i umieścić swój zakon we wschodnich Niemczech. Arcybiskup Norbert odszedł pełen zasług do wieczności 6 czerwca 1134 roku w Magdeburgu i tam został pochowany. Kanonizował go w roku 1582 papież Grzegorz XIII. Obecnie ciało św. Norberta spoczywa w dawnym kościele Norbertanów w dzielnicy Pragi Strahov. W ikonografii przedstawiany jest św. Norbert jako biskup lub w habicie norbertańskim, w ręku trzyma kielich lub monstrancję z Przenajświętszym Sakramentem. Tak jak na obrazie w naszym ołtarzu. [prob.]