Wypłyń na głębię

Szymon Piotr przeżywa swoją kolejną życiową porażkę. Jak to na rybach, raz biorą a pięć razy cisza, pusta siatka. Cóż, takie życie. To nie pierwszy raz, i nie ostatni. Nawet ci, którzy wybierają się na ryby z bardzo specjalistycznym sprzętem przeżywają to samo. Raz tak, raz tak. Dzisiaj jednak jest inaczej, i to nie z powodu lepszego sprzętu, ale z powodu Chrystusa, który wszedł do łodzi Piotra i nakazał mu: Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów! W tym momencie wyobrażamy sobie reakcję doświadczonego rybaka, który ma się podporządkować komuś, kto na tym fachu wcale się nie zna. Szymon jednak się nie waha, robi to, co każe mu Pan Jezus. Zarzuca sieci i oto zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Czy to był przypadek? Chrystus nie jest przypadkiem, ani jakąś chwilową zjawą, która pojawia się i znika. Chrystus jest żywy, nie można lekceważyć Jego obecności ani jego rad. On wchodzi w nasze życie tak, jak wszedł do łodzi Piotra. Również nasze życie nie jest pozbawione pewnej jednostajności. Dzień podobny do dnia, wciąż te same zadania, zmartwienia. Raz lepiej, raz gorzej. Liczymy, że znowu będzie lepiej, gdy przeżywamy porażki, bo przecież cały czas nie może być tak samo. Niestety, za mało zauważamy, że w łodzi naszego życia jest Chrystus. Wypłyń na głębię to słowa, które kierują naszą uwagę dalej, prowadzą nas do Serca Pana Jezusa. Na tak wielu rzeczach znamy się najlepiej, jesteśmy specjalistami w swoich dziedzinach, a życie robi nam niespodzianki. Pan Jezus jest z nami, nie zapominajmy o tym. [prob.] 




Gromnica

Sztuczna inteligencja nigdy nie zastąpi mocy ukrytej w poświęconej gromnicy, ani w różańcu, ani nawet w posrebrzanym medaliku z wizerunkiem Matki Najświętszej. Świece wykonane z pszczelego wosku, zwane gromnicami, były ze czcią przechowywane w każdym domu i często zapalane, kiedy nadciągały gwałtowne burze, gradowe nawałnice, wybuchały pożary, groziła powódź, a także w chwili odchodzenia bliskich do wieczności. Były one znakiem obecności mocy Chrystusa – symbolem Światłości, w której blasku widziało się wszystko oczami wiary. Żyjemy w czasach, w których groźne zjawiska spotęgowały się jeszcze bardziej: wielkie powodzie, kataklizmy, pożary, wyniszczające choroby, wszechobecne nowotwory. Do tego można by dodać takie zjawiska, jak alkoholizm, narkomania wśród młodych, i wiele innych zjawisk wdzierających się do naszych domów. Mówimy, że jakieś trudne doświadczenie życiowe spadło na nas nagle, jak grom z nieba. Dziecko przychodzi do domu, kolejny raz, pod wpływem narkotyków i zachowuje się jak największy wróg. A nie przestaje być naszym dzieckiem. Jesteśmy bezradni, nie wiemy co robić, gdzie się udać po pomoc. Oczywiście, gromnica nie jest lekiem na każde zło. Dysponujemy różnymi ośrodkami pomocy, różnymi specjalistami.Sięgnijmy też po gromnicę. Zapalajmy ją, gdy ktoś ciężko choruje, gdy został okradziony, napadnięty, porzucony. Wkładajmy ją do ręki konającym, opuszczającym ten świat. Kto wie, może trzeba by ją też zapalać obok ekranu komputera czy telewizora, zwłaszcza podczas wiadomości. [prob.] 




Przyszedł również do Nazaretu

Ewangelia mówi dzisiaj o Jezusie, który w swoich wędrówkach dotarł do Galilei i okolic. Galilea była Mu bardzo bliska. To Jego rodzinne strony. Przyszedł nawet do Nazaretu gdzie się wychowywał. To bardzo wymowne. Syn Boży ciągnie w swoje rodzinne strony. Tu przeżył najpiękniejsze dni swego życia, u boku Matki Najświętszej i św. Józefa. Dzisiaj wchodzi do synagogi do której uczęszczał jako dziecko. Ale dzisiaj jest dzień wyjątkowy, bo w tej samej synagodze Pan Jezus ogłasza zebranym kim naprawdę jest: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski Pana. Wiemy już jak wiele Go kosztowały te słowa. Nawet Jego rodacy z Nazaretu nie umieli przyjąć całej prawdy zawartej w tych słowach, nie umieli w Nim uznać pomazańca Bożego, Syna Bożego.Nie był mile widziany w swojej ojczyźnie. Warto powracać do swoich rodzinnych stron, warto wspominać swoje dzieciństwo, swoje dorastanie u boku matki i ojca. Warto powracać do swoich źródeł, do tego kim byliśmy wtedy, jakie mieliśmy ideały i plany życiowe. I konfrontować te wspomnienia z tym, co jest teraz. Czy pozostaliśmy wierni tamtym ideałom i marzeniom. Co się zmieniło, czy jest lepiej czy może jest nie tak, jak to kiedyś wyobrażaliśmy sobie. Wspominajmy z wdzięcznością naszych drogich rodziców i bliskich, rówieśników naszego dzieciństwa. Zaglądajmy w rodzinne strony, gdzie się wychowywaliśmy. [prob.]      




Zróbcie wszystko…

Codziennie wykonujemy wiele zadań, obowiązków, oddajemy się różnym pasjom. Najczęściej są to obowiązki stałe, dotyczące rodziny, wykonywanej pracy, czy podjętych dodatkowych zadań. Mówimy, że na tej drodze się realizujemy, rozwijamy, przekształcamy rzeczywistość. Niektóre zadania są trochę nużące, inne nas mocno wciągają, a i są takie, które chętnie byśmy ominęli. Jednak w tym wszystkim zapisana jest Boża wola względem nas, wola którą staramy się wypełnić. Obowiązki przez nas wykonywane prowadzą nas do zbawienia, i nie tylko, bo przecież wykonując je rozwijamy siebie, swoją rodzinę, powiększamy społeczne dobro. W dzisiejszej Ewangelii znajdują się ważne słowa Matki Pana Jezusa wypowiedziane do sług na weselu w Kanie Galilejskiej: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. A chodziło o naniesienie wody do stągwi ponieważ zabrakło wina. Bóg jest prawdziwym cudotwórcą, ale potrzebuje naszej ludzkiej współpracy, naszego zaangażowania. Gdyby słudzy nie wykonali tego zadania nie byłoby cudu. Właśnie w taki sam sposób codziennie dokonuje się nasza współpraca z Bogiem. Użyczamy Panu Bogu naszych rąk, naszego umysłu, naszych nóg i serc. Dzięki temu stajemy się świadkami wielu cudów, których może czasami nie zauważamy ani nie doceniamy. Jak rozwijają się i dojrzewają nasze dzieci, jak tu i tam, dzięki nam zmienia się rzeczywistość na lepsze. Codziennie uczestniczymy w wielkich dziełach Bożych. A gdy już uczynimy wszystko, co nam polecono, mówmy: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać. [prob.]




Chrzest – brama do nieba

Gdy rodzi się nowy człowiek otwiera się przed nim cały świat. Gdy dziecko przyjmuje chrzest, otwiera się przed nim całe niebo. Chrzest  jest bramą do Kościoła i bramą do nieba. Chrześcijanin ochrzczony nigdy nie umiera. Od chrztu świętego życie człowieka staje się życiem w Bogu. Bóg jest życiem, a ci którzy otrzymują chrzest, otrzymują nowe życie w Bogu, który nigdy nie umiera i daje życie wieczne. Dzisiaj życie uległo ogromnej dewaluacji. I można by pytać, czy dlatego, że ludzie stracili pamięć o życiu wiecznym, czy może odwrotnie, utrata pragnienia życia wiecznego z Bogiem stała się źródłem drastycznego obniżenia wartości życia na tym świecie. Ludzie święci, którzy niby nie kochali życia na tym świecie, przeżywali to życie najpełniej, najpiękniej. Ojciec, który nie kocha ani własnego życia, ani życia dziecka, znajdzie pomysł by zakatować własne niemowlę. Rodzice, którzy dobrze rozeznali swoje życiowe powołanie są otwarci na życie, są gotowi otworzyć wszystkie bramy dla nowego istnienia. Przyjmują dziecko na świat, rodząc je, i otwierają dziecku bramę do Kościoła świętego, bramę do życia w pełni, z Bogiem. Chrzest to wielka uroczystość, której znaczenie w pełni rozpoznamy dopiero po śmierci: Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony – mówi Pan Jezus. Niech w Roku Świętym umocni się w nas świadomość dziecka Bożego. Niech to będzie czas odkrywania miłości Boga Ojca, który dał nam życie i powołuje nas do życia wiecznego ze sobą. Chwała Ojcu, i Synowi, i Duchowi Świętemu. [prob.]




… a swoi Go nie przyjęli

Swoi, czyli mieszkańcy Betlejem, Nazaretu i okolic, nie przyjęli do siebie Pana Jezusa. Matka Najświętsza pukała do wielu drzwi licząc na to, że Jej ktoś w końcu otworzy. Tak się jednak nie stało, musiała złożyć Dziecię w stajni, w żłóbku na sianie. Później sam Pan Jezus wypowie te niepozbawione goryczy słowa: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony. Przeżyliśmy piękny czas Bożego Narodzenia, czas rodzinnych uczuć, łamania się opłatkiem, śpiewania kolęd, serdecznych odwiedzin. Czas poprzedzony wielorakimi, trochę wyczerpującymi przygotowaniami, sprawunkami, gromadzeniem prezentów pod choinkę. Dzisiaj, kiedy już weszliśmy w tryby nowego roku, pracy, szkoły, wyjazdów, możemy tak spokojnie pomyśleć, czy godnie przyjęliśmy Pana w te święta. Czy przyjęliśmy Go jak swoi? Nie jak tamci swoi, z Ewangelii, ale jak ci, którzy przez łaskę wiary otrzymaną na chrzcie świętym, z Boga się narodzili. Warto o tym pomyśleć, już tak na spokojnie. Czasami słyszymy: Święta, święta i po świętach. To taki skrót myślowy, który nie zawsze oddaje to, co tak naprawdę czujemy i przeżywamy. Właśnie teraz, kiedy znowu jesteśmy na pełnym rozruchu, w drodze do pracy albo z powrotem, możemy powiedzieć: Panie Jezu, jak dobrze mi z Tobą. Dobrze, że się narodziłeś i jesteś Bogiem z nami, ze mną, w domu, w samochodzie i w pracy. Kiedy jest mi ciężko i gdy czuję w sercu pokój i radość. Bardzo chcę, byś czuł się jak u siebie, w moim sercu i moim domu, w naszej wspólnocie rodzinnej. Gdy jestem pochłonięty pracą i gdy kładę się spać. [prob.]




Rodzina… Święta z Nazaretu

Święto Świętej Rodziny z Nazaretu ma swoją niepowtarzalną wymowę. Zwykle czcimy osobę Chrystusa, czy Ducha Świętego, poszczególnych świętych, Matkę Bożą, czy św. Józefa. Dzisiaj czcimy całą rodzinę jednocześnie: Jezusa, Maryję i Józefa. Ale dodajmy natychmiast, że jest to święto każdej rodziny, każdej bez wyjątku. Rodzina z Nazaretu nie była pierwszą rodziną w dziejach, przed nią było mnóstwo innych rodzin. Fenomen tej rodziny polegał na tym, że właśnie ją wybrał Bóg jako najlepsze środowisko dla swojego Syna, by tu mógł się począć, rozwijać, uczyć życia, stawać się człowiekiem. Możemy sobie wyobrazić, że Bóg mógł wybrać dla tego celu jakieś inne środowisko, tylko jakie? Jakie inne środowisko byłoby lepsze od rodziny? Każda rodzina pochodzi od Boga i do Boga prowadzi. Rodzina jest świętą całością, a jednocześnie osoby, które ją tworzą, a więc ojciec, matka i dziecko, lub dzieci, stanowią odrębne życia i historie. Jednak żadne z nich nie potrafi wyrzec się pochodzenia od swej rodziny. Tak jak wcześniej powiedziałem, że przed rodziną z Nazaretu było całe mnóstwo innych rodzin, dokładnie tak samo trzeba zauważyć, że równie wielkie mnóstwo rodzin było po niej. Tak jak dzieje ludzkości mierzymy przed i po Chrystusie, dokładnie tak samo moglibyśmy mówić o rodzinie przed i po rodzinie z Nazaretu. Szczególnym przykładem jest tutaj rodzina Ulmów z Markowej. Jej tragiczna historia objawia tajemnicę i piękno każdej rodziny. Dzisiaj uwielbiamy Boga za Rodzinę z Nazaretu, ale też za każdą naszą rodzinę. Te Deum. [prob.]    




Gaudete – Radujcie się

Jeszcze dobry tydzień pozostał do Bożego Narodzenia, a Kościół już wzywa nas do radości: Gaudete – Radujcie się zawsze w Panu. Nie można się nie radować gdy człowiek uświadamia sobie, że Bóg jest zawsze, w każdej chwili, tak blisko nas. Dzisiaj tak wiele mówi się o skłonnościach do depresji, także wśród młodych, o smutku, o poczuciu samotności. Niby żyjemy w świecie totalnej komunikacji. Prawie każdy, w każdej chwili ma w zasięgu ręki, a właściwie trzyma w ręce komórkę. Dostęp do świata, do dowolnej znajomości, w każdej chwili, w każdym miejscu. A jednak, prócz chwilowych doznań, może nawet uniesień, stan ducha nie polepsza się, a życie ogarnia duchowa pustka. Obserwując przedświąteczną gorączkę, która już trwa od miesiąca, można by pomyśleć, że niecierpliwie czekamy na przyjście Pana, choć wiemy, że to zwykła komercja. Ale bądźmy dobrej myśli wszystko to, bardziej czy mniej, budzi w nas, w naszych dzieciach, te najpiękniejsze uczucia. Radość Kościoła, na tydzień przed świętami jest całkiem na miejscu, a jest to radość różowa (kolor szat liturgicznych), jak kolor nieba o świcie zapowiadający blask przyjścia Chrystusa. Kolor nadchodzącej Światłości. Chrystus jest dla nas Światłością, jak wschodzące słońce. Dlatego każdy może dzisiaj zacząć od nowa, od świtu, od różowego koloru zwiastującego narodziny Światłości, w świetle której możemy rozpoznać wszystkie kolory po imieniu: czarne jako czarne, złote i brudne, i czyste i brzydkie. Jasne i ciemne.  [prob.]




L’Immacolata vincerà

Cztery lata temu w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny Ojciec Święty złożył prywatną wizytę pod statuą Niepokalanego Poczęcia na rzymskim Piazza di Spagna, a następnie odprawił Mszę św. w Bazylice Matki Bożej. Wskazując zaś na znajdującą się na Placu Świętego Piotra grupę pielgrzymów trzymających sztandar: L’Immacolata vincerà czyli Niepokalana zatriumfuje, zachęcał katolików do zawierzenia się Maryi oraz do ofiarowania Matce Bożej kwiatów, które najbardziej Jej się podobają: modlitwy, pokuty i serca otwartego na łaskę Bożą. Ten napis wyrażający wiarę w zwycięstwo Maryi Niepokalanej pojawia się na Placu Świętego Piotra w czasie każdej audiencji, zarówno w środy jak i niedziele.   

Maryja nie jest żadną wojowniczką ani tym bardziej rewolucjonistką, jest pokorną Służebnicą Pańską, jest po prostu matką; Matką Syna Bożego i naszą matką, moją i twoją. Przy niej czujemy się bezpieczni, ona zawsze nas ochroni i wyzwoli. Warto, od samego świtu, jak tylko się obudzisz, mówić do Niej: Matko moja, powierzam Ci ten nowy dzień, siebie i mój dom. A wieczorem to samo: Matko moja, byłaś ze mną przez cały dzień, kocham Cię. Bądź ze mną, przebywaj w naszym domu nieustannie, nawet jeśli miałabyś czuć się przez kogoś pozostawiona albo zlekceważona. Maryjo Niepokalana, Twoje największe zwycięstwo jest w tym, że zawsze jesteś z nami i nigdy nas nie pozostawiasz samymi. Bądź pozdrowiona i wysławiona, Niepokalana. [prob.]  




Czy to mówisz od siebie…?

Pan Jezus rozmawiający dzisiaj z Piłatem w pewnym momencie zadaje mu pytanie: Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? A chodzi o pytanie, jakie Piłat zadał Chrystusowi: Czy Ty jesteś Królem żydowskim? Wiedza o Jezusie, jaką dysponował Piłat, była szczątkowa. On wiedział o Jezusie tyle ile mu o Nim powiedziano, ile zdołał usłyszeć od innych. A ludzie mówili różne rzeczy o Jezusie: że jest cudotwórcą, uzdrowicielem, nauczycielem, niektórzy mówili, że ma Belzebuba i jego mocą wyrzuca złe duchy. Ileż różnych rzeczy ludzie wypowiadali o Jezusie, rzeczy prawdziwych, ale i nieprawdziwych, wręcz kłamliwych. Dla Żydów prawda, że Chrystus jest oczekiwanym Mesjaszem i Królem była nie do zniesienia. Właśnie z tego powodu Jezus teraz stoi przed Piłatem, jako skazaniec, u początku swej najtrudniejszej drogi. To ewangeliczne pytanie Pan Jezus stawia również każdemu z nas: Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? To co o Nim wiemy, otrzymaliśmy od naszych rodziców, katechetów, kapłanów, z nauczania Kościoła. Ale żyjemy w świecie, gdzie ta wiedza o Panu Jezusie jest ciągle konfrontowana, na różny sposób kompromitowana i zniekształcana. Tak wielu ludzi, starszych i młodszych, nosi w sobie obraz Pana Jezusa bardzo zafałszowany, i na tym opierają swoją niewiarę albo zobojętnienie. Warto więc pytać, co potrafię powiedzieć o Jezusie, czy potrafię obronić moją wiarę w Niego. Czy z tej mojej wiary w Chrystusa wypływa żywe zaufanie do Niego. [prob.]