Rodzina… Święta z Nazaretu

Święto Świętej Rodziny z Nazaretu ma swoją niepowtarzalną wymowę. Zwykle czcimy osobę Chrystusa, czy Ducha Świętego, poszczególnych świętych, Matkę Bożą, czy św. Józefa. Dzisiaj czcimy całą rodzinę jednocześnie: Jezusa, Maryję i Józefa. Ale dodajmy natychmiast, że jest to święto każdej rodziny, każdej bez wyjątku. Rodzina z Nazaretu nie była pierwszą rodziną w dziejach, przed nią było mnóstwo innych rodzin. Fenomen tej rodziny polegał na tym, że właśnie ją wybrał Bóg jako najlepsze środowisko dla swojego Syna, by tu mógł się począć, rozwijać, uczyć życia, stawać się człowiekiem. Możemy sobie wyobrazić, że Bóg mógł wybrać dla tego celu jakieś inne środowisko, tylko jakie? Jakie inne środowisko byłoby lepsze od rodziny? Każda rodzina pochodzi od Boga i do Boga prowadzi. Rodzina jest świętą całością, a jednocześnie osoby, które ją tworzą, a więc ojciec, matka i dziecko, lub dzieci, stanowią odrębne życia i historie. Jednak żadne z nich nie potrafi wyrzec się pochodzenia od swej rodziny. Tak jak wcześniej powiedziałem, że przed rodziną z Nazaretu było całe mnóstwo innych rodzin, dokładnie tak samo trzeba zauważyć, że równie wielkie mnóstwo rodzin było po niej. Tak jak dzieje ludzkości mierzymy przed i po Chrystusie, dokładnie tak samo moglibyśmy mówić o rodzinie przed i po rodzinie z Nazaretu. Szczególnym przykładem jest tutaj rodzina Ulmów z Markowej. Jej tragiczna historia objawia tajemnicę i piękno każdej rodziny. Dzisiaj uwielbiamy Boga za Rodzinę z Nazaretu, ale też za każdą naszą rodzinę. Te Deum. [prob.]    




Gaudete – Radujcie się

Jeszcze dobry tydzień pozostał do Bożego Narodzenia, a Kościół już wzywa nas do radości: Gaudete – Radujcie się zawsze w Panu. Nie można się nie radować gdy człowiek uświadamia sobie, że Bóg jest zawsze, w każdej chwili, tak blisko nas. Dzisiaj tak wiele mówi się o skłonnościach do depresji, także wśród młodych, o smutku, o poczuciu samotności. Niby żyjemy w świecie totalnej komunikacji. Prawie każdy, w każdej chwili ma w zasięgu ręki, a właściwie trzyma w ręce komórkę. Dostęp do świata, do dowolnej znajomości, w każdej chwili, w każdym miejscu. A jednak, prócz chwilowych doznań, może nawet uniesień, stan ducha nie polepsza się, a życie ogarnia duchowa pustka. Obserwując przedświąteczną gorączkę, która już trwa od miesiąca, można by pomyśleć, że niecierpliwie czekamy na przyjście Pana, choć wiemy, że to zwykła komercja. Ale bądźmy dobrej myśli wszystko to, bardziej czy mniej, budzi w nas, w naszych dzieciach, te najpiękniejsze uczucia. Radość Kościoła, na tydzień przed świętami jest całkiem na miejscu, a jest to radość różowa (kolor szat liturgicznych), jak kolor nieba o świcie zapowiadający blask przyjścia Chrystusa. Kolor nadchodzącej Światłości. Chrystus jest dla nas Światłością, jak wschodzące słońce. Dlatego każdy może dzisiaj zacząć od nowa, od świtu, od różowego koloru zwiastującego narodziny Światłości, w świetle której możemy rozpoznać wszystkie kolory po imieniu: czarne jako czarne, złote i brudne, i czyste i brzydkie. Jasne i ciemne.  [prob.]




L’Immacolata vincerà

Cztery lata temu w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny Ojciec Święty złożył prywatną wizytę pod statuą Niepokalanego Poczęcia na rzymskim Piazza di Spagna, a następnie odprawił Mszę św. w Bazylice Matki Bożej. Wskazując zaś na znajdującą się na Placu Świętego Piotra grupę pielgrzymów trzymających sztandar: L’Immacolata vincerà czyli Niepokalana zatriumfuje, zachęcał katolików do zawierzenia się Maryi oraz do ofiarowania Matce Bożej kwiatów, które najbardziej Jej się podobają: modlitwy, pokuty i serca otwartego na łaskę Bożą. Ten napis wyrażający wiarę w zwycięstwo Maryi Niepokalanej pojawia się na Placu Świętego Piotra w czasie każdej audiencji, zarówno w środy jak i niedziele.   

Maryja nie jest żadną wojowniczką ani tym bardziej rewolucjonistką, jest pokorną Służebnicą Pańską, jest po prostu matką; Matką Syna Bożego i naszą matką, moją i twoją. Przy niej czujemy się bezpieczni, ona zawsze nas ochroni i wyzwoli. Warto, od samego świtu, jak tylko się obudzisz, mówić do Niej: Matko moja, powierzam Ci ten nowy dzień, siebie i mój dom. A wieczorem to samo: Matko moja, byłaś ze mną przez cały dzień, kocham Cię. Bądź ze mną, przebywaj w naszym domu nieustannie, nawet jeśli miałabyś czuć się przez kogoś pozostawiona albo zlekceważona. Maryjo Niepokalana, Twoje największe zwycięstwo jest w tym, że zawsze jesteś z nami i nigdy nas nie pozostawiasz samymi. Bądź pozdrowiona i wysławiona, Niepokalana. [prob.]  




Czy to mówisz od siebie…?

Pan Jezus rozmawiający dzisiaj z Piłatem w pewnym momencie zadaje mu pytanie: Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? A chodzi o pytanie, jakie Piłat zadał Chrystusowi: Czy Ty jesteś Królem żydowskim? Wiedza o Jezusie, jaką dysponował Piłat, była szczątkowa. On wiedział o Jezusie tyle ile mu o Nim powiedziano, ile zdołał usłyszeć od innych. A ludzie mówili różne rzeczy o Jezusie: że jest cudotwórcą, uzdrowicielem, nauczycielem, niektórzy mówili, że ma Belzebuba i jego mocą wyrzuca złe duchy. Ileż różnych rzeczy ludzie wypowiadali o Jezusie, rzeczy prawdziwych, ale i nieprawdziwych, wręcz kłamliwych. Dla Żydów prawda, że Chrystus jest oczekiwanym Mesjaszem i Królem była nie do zniesienia. Właśnie z tego powodu Jezus teraz stoi przed Piłatem, jako skazaniec, u początku swej najtrudniejszej drogi. To ewangeliczne pytanie Pan Jezus stawia również każdemu z nas: Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? To co o Nim wiemy, otrzymaliśmy od naszych rodziców, katechetów, kapłanów, z nauczania Kościoła. Ale żyjemy w świecie, gdzie ta wiedza o Panu Jezusie jest ciągle konfrontowana, na różny sposób kompromitowana i zniekształcana. Tak wielu ludzi, starszych i młodszych, nosi w sobie obraz Pana Jezusa bardzo zafałszowany, i na tym opierają swoją niewiarę albo zobojętnienie. Warto więc pytać, co potrafię powiedzieć o Jezusie, czy potrafię obronić moją wiarę w Niego. Czy z tej mojej wiary w Chrystusa wypływa żywe zaufanie do Niego. [prob.]




Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie

Tytułowe słowa zostały wyjęte z dzisiejszej aklamacji, kiedy to przed Ewangelią śpiewamy Alleluja. Słowa dobrze nam znane i bliskie, bo przecież każdy z nas się modli. Nasze życie modlitwy znajduje się między dwoma stwierdzeniami, które czasami słyszymy: Modlę się, ale bez przesady, nie mogę przecież modlić się cały czas. I drugie: Owszem, staram się codziennie modlić, ale wciąż mi się wydaje, że modlę się za mało. Mam niedosyt. Pomijamy inne stwierdzenia, że mam mało czasu na modlitwę, albo że chciałbym się modlić, ale ciągle coś, jak nie to, to coś innego. Ciągle jest coś do zrobienia, a potem człowiek jest już zmęczony, i na modlitwie zasypia. To dzisiejsze wezwanie, pochodzące zresztą od samego Pana Jezusa, ma nas skłonić do zastanowienia się nad stanem naszej modlitwy. Podziękujmy Bogu, że lubimy się modlić, że staramy się poświęcać czas na modlitwę, że nie czujemy się dobrze, gdy zaniedbujemy modlitwę codzienną albo niedbale ją traktujemy. Cieszmy się przed Bogiem, jeśli w bogatym programie dnia mamy ustalone, stałe chwile na modlitwę. Dziękujmy Panu Bogu, że w tym zgiełku codzienności udaje nam się ocalić te chwile, w których naprawdę czujemy Jego bliskość, i że ciągle tej bliskości potrzebujemy, że wciąż odczuwamy niedosyt. Jesteśmy dzisiaj wezwani do modlitwy w każdym czasie, bo każdy czas jest dobry, by wznieść swoje serce i myśli ku Niemu. Jezu, ufam Tobie, Panie Jezu, bardzo Cię kocham, o Panie mój, pomóż mi. Matko Najświętsza, Święty Józefie, bądźcie ze mną. Jakie to proste. [prob.]




Bogactwo wdowiego ubóstwa

W czasach Pana Jezusa uważano, że od kobiety nie można się wiele nauczyć. Kobiety były traktowane na równi z dziećmi i niewolnikami. Nie mogły modlić się w świątyni ani studiować Pisma. Kobiety nie miały żadnych praw społecznych ani politycznych. Niemal jak przedmioty przechodziły z rąk ojców w ręce mężów. A wdowy uznawano za osoby znajdujące się na marginesie życia. Były pozbawione szacunku. Pan Jezus dzisiaj ukazuje kobietę – wdowę jako niezwykły wzór do naśladowania, wzór bezinteresownej hojności. Jej czyn jest dyskretny i bezinteresowny. Może dlatego, że jej dar był znikomy, ale oznaczał wszystko, co miała: ona ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie. Jej największym bogactwem było bezgraniczne powierzenie się Panu Bogu, ona była cała u-Boga. Żydzi, gdy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, informowali kapłana o ich wysokości i przeznaczeniu. Jej czyn, wypływający z głębi serca, spodobał się Panu Jezusowi. Bogactwo kobiety. Bogactwo naszych matek, które nas wychowały, które potrafiły zrobić pyszny obiad z niczego. Bogactwo Matki Najświętszej, pokornej służebnicy Pańskiej, która światu dała wszystko, Ona cała była uboga: Niech mi się stanie według Twego słowa. Ktoś kiedyś powiedział: Kobieta jest jak powietrze, ale cóż byśmy zrobili bez powietrza. Dzisiejsza Ewangelia jest wielką, Bożą pochwałą dyskrecji i bezinteresownego powierzenia się Panu Bogu. Jest również Bożą pochwałą bogactwa i pokory ukrytej w każdej kobiecie. [prob.]




Niedaleko jesteś od królestwa Bożego

Uczony w Piśmie, który dzisiaj zadaje Panu Jezusowi  pytanie o to, które z przykazań jest największe, na koniec otrzymuje ciekawe zapewnienie: Niedaleko jesteś od królestwa Bożego. Była to reakcja Chrystusa na odpowiedź uczonego, która najwyraźniej zadowoliła Mistrza. Uczeni w Piśmie byli religijnymi specjalistami. Na dobrą sprawę ów uczony dobrze wiedział, które przykazanie jest największe, ale wystawiał Pana na próbę. Mimo to Chrystus nie zlekceważył pytania, bo nigdy nikogo nie lekceważy. Sama jednak odpowiedź uczonego nie wystarczyła. Gdyby tak było Pan Jezus, być może, powiedziałby: Jesteś w samym środku Bożego królestwa. Ale tak nie było. Owszem, uczony był bardzo blisko. Przecież sam Chrystus, który z nim rozmawiał, był uosobieniem królestwa. Wiemy, że uczeni w Piśmie i faryzeusze ostatecznie ukrzyżowali Zbawiciela. Dzięki łasce chrztu świętego wszyscy znaleźliśmy się w zasięgu Pana Jezusa i Jego królestwa. Codziennie Chrystus jest w zasięgu naszej ręki, naszego serca. Czasami długo szukamy jakiegoś miejsca, a potem okazuje się, że byliśmy tak blisko niego, i znowu oddaliliśmy się. Tak jest w naszym życiu. Kiedy trwamy na modlitwie albo przyjmujemy Komunię Świętą, wtedy królestwo Boże jest w nas, Pan Jezus jest w nas obecny. W tych dniach modlimy się za naszych zmarłych. Niektórzy, dzięki naszym modlitwom, a zwłaszcza ofiarowanym Mszom świętym, są już bardzo blisko. Pamiętajmy o nich, oni czekają. [prob.] 




Co chcesz, abym ci uczynił?

Na pewnym miejscu sam Pan Jezus mówi: Wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. A dzisiaj ten sam Chrystus pyta niewidomego: Co chcesz, abym ci uczynił? Czyżby nie wiedział, że człowiek, który ku Niemu biegnie, jest niewidomy. Przecież to tak łatwo poznać. A jeśli już to zauważył, to dlaczego jeszcze stawia mu takie pytanie. Przecież to było takie oczywiste, że jego największym pragnieniem było odzyskanie wzroku. Jego największym marzeniem było oglądanie świata własnymi oczami. Pan Bóg rzeczywiście wie najlepiej, czego nam potrzeba. Ale czy my wiemy, co jest dla nas najlepsze. Czy prosimy Pana Boga o to, co naprawdę służy naszemu życiu i zbawieniu. Prośba niewidomego: Panie, spraw, abym przejrzał, oznacza dalece więcej niż tylko pragnienie zwykłego widzenia świata rzeczy i osób. Gdyby tak nie było, ów człowiek zacząłby skakać z radości, dotykać rzeczy, których nigdy nie widział na własne oczy, i cieszyć się pełnią życia. Tymczasem, jak czytamy: On natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą. Możliwość widzenia Jezusa i naśladowania Go okazała się największym darem dla niewidomego. Św. Paweł pisze: Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam ducha mądrości i objawienia w głębszym poznaniu Jego samego. Niech da wam światłe oczy serca tak, byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania. Dzięki łasce wiary w Pana Jezusa nasze oczy widzą lepiej. On sam jest dla nas światłem i drogą. To On daje naszym sercom widzenie, ale i przejrzenie. [prob.]




Nie wiecie, o co prosicie

To bardzo cenna uwaga Pana Jezusa. Czy wiemy, o co prosimy Pana Boga. Może się okazać, że w naszych modlitwach właściwie nie prosimy o nic sensownego. Chyba że zdarzy się coś nagłego, jakaś nagła choroba, trudne wydarzenie, jakiś nóż na gardle, wtedy panicznie się mobilizujemy, modlimy się trochę więcej, idziemy zamówić Mszę świętą. A potem znowu wszystko wraca do starego poziomu. Znak krzyża rano, znak krzyża wieczorem. Tak jak często składamy sobie życzenia, typu: Obyśmy tylko zdrowi byli, a reszta to już jakoś pójdzie. A jeśli nie będziemy zdrowi, to co nam jeszcze pozostaje? Czego wtedy będziemy sobie życzyć, czego pragnąć. Pan Jezus, pełen mocy Bożej był tak blisko swoich uczniów. A oni żyli w zupełnie innym, swoim świecie i kłócili się o to, kto z nich jest najważniejszy. Bliskość Boga, Zbawiciela była dla nich swoistą atrapą, ich własne sprawy były ważniejsze od czegokolwiek. Jak bardzo jesteśmy do nich podobni, zajęci własnymi sprawami, ścigającymi się o lepsze miejsca, jeden przed drugim. Zbawiająca bliskość Boga zostaje przysłonięta mnóstwem spraw, bełkotem tego świata, który zagłusza w nas to, co mówi do nas Pan Bóg. Warto pomyśleć, o co prosimy Pana Boga, czy jeszcze czegoś od Niego potrzebujemy. Jakże często potrafimy się obejść bez Jego błogosławieństwa. Pamiętamy, co Pan Jezus powiedział do Marty: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona. [prob.]    




Wtedy Jezus spojrzał na niego z miłością

Ludzie zbliżali się do Jezusa z różnymi sprawami. Najczęściej prosili o zdrowie dla siebie albo dla swoich bliskich. Zdarzyło się również, że uczniowie prosili Mistrza o intratne miejsca, po Jego lewej i prawej stronie. Młodzieniec, który dzisiaj staje przed Nauczycielem przychodzi do Niego w zdecydowanie bardziej ambitnej sprawie. Nie pyta o rzeczy ziemskie, ani o zdrowie, ani o powodzenie życiowe. Pyta, co ma czynić aby osiągnąć życie wieczne. Jego pytanie wybiega więc bardzo daleko, jest to pytanie o sens życia, o spełnienie. Ów młody człowiek nawet zapewnia Chrystusa, że zachowuje przykazania. Wydawałoby się, że ma drogę nieba szeroko otwartą. Gdy jednak usłyszał od Pana, by sprzedać wszystko i pójść za Nim on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Papież Benedykt XVI kiedyś powiedział do młodych:  Szczęście, którego szukacie, szczęście, którego macie prawo doświadczać ma imię i oblicze: to Jezus z Nazaretu. Pan Jezus sam jest naszym niebem, jest naszym życiem wiecznym. On zawsze z miłością patrzy na nasze zamiary. Z miłością obserwuje nasze pragnienia, ze szczególną miłością patrzy na nasze ludzkie potknięcia, upadki i grzechy. Chrystus nie potrafi patrzeć na nas inaczej, tylko tak, z miłością. Pan Jezus jest naszym szczęściem, do którego się zbliżamy, jak ów młody człowiek, albo oddalamy, gdy coś nas od Niego odgradza albo zniewala. Nasze szczęście ma imię i oblicze: to Jezus z Nazaretu. [prob.]